wiersz3
Tak cicho umieram 28 .04 1995
w samotności tej zimy
moje wiersze
jak ikony
rodzą się już martwe
ze świętości
pada śnieg
tak delikatny
i czysty jak moje
marzenia o lepszym
człowieku we mnie
wciąż zima..
doskonałość
zakrywa rzeczywistość
sterylny uśmiech
Giocondy
zamroził twoje oblicze
w Arktyce
mej pamięci
tak,jutro pójdę
przed siebie
śnieg w lesie
las w śiegu
jeszce tylko dziś
będę tak czuł
twoją nieobecność
konieczność
przemijania
Wiosną zmartwychwstanę
nie ten sam
przemieniony
jak świat
Tak od wieczności
do wieczności
opowiadam zimowe
baśnie o końcu
i początku
miłości
Dodaj komentarz